INFORMACJE

BLOG ZAWIESZONY DO ODWOŁANIA!


piątek, 13 lutego 2015

Dirty Pleasure Epilog

Stał w pustym i zupełnie obcym mieszkaniu otoczony kartonowymi pudłami. Stał, zastanawiając się nad swoim życiem, które w ostatnim czasie po raz kolejny obróciło się o 180 stopni. Wydawało mu się, że od razu po przeprowadzce poczuje ulgę i spokój. Rzeczywistość okazała się jednak inna, bardziej okrutna – mimo że wiele spraw zostało wyjaśnionych, a problemów rozwiązanych, on wciąż odnosił wrażenie, jakby tkwił w próżni, z dala od świata, gdzieś pomiędzy przeszłością a teraźniejszością. Czuł pustkę zupełnie tak, jakby coś barbarzyńsko mu wydarto. Istotnie – coś zostało mu odebrane. Ufność, radość, poczucie własnej wartości – jedyne , co się po nich zachowało to ckliwe wspomnienia. Taemin potrzebował mnóstwa czasu, aby móc na nowo nadać im namacalny kształt; aby odzyskać to, co zostało mu zabrane. Na jego własne życzenie. Przez własną głupotę. Przez naiwne i przerażająco egoistyczne przeświadczenie, że może zbudować szczęście na czyimś dramacie. Właśnie to przekonanie doprowadziło do tego, że nie mógł spojrzeć w oczy Minho, że unikał wzroku Kibuma i Jinkiego, że szerokim łukiem omijał Jonghyuna. Co prawda Taemin nie był jedyną osobą, która zawiniła, ale nie mógł pozbyć się wrażenia, że to on dopuścił się największej zbrodni. Gdyby nie dał się wykorzystać, gdyby nie powiedział Jonghyunowi o swoich uczuciach, gdyby tylko nie był w nim tak beznadziejnie zakochany, wszystko wyglądałoby inaczej. Może nawet tak jak kiedyś?

Taemin bardzo tęsknił za tym, co było „kiedyś”. Marzył o powrocie do chwil, w których członkowie SHINee wspierali się, pomagali i ufali sobie nawzajem. Chciał wrócić do czasów, kiedy nie ukrywali swoich prawdziwych uczuć za maską pozorów, próbując udowodnić sobie coś, co w rezultacie i tak nie miało większego znaczenia.

Lee westchnął ciężko, otwierając jedno z pudeł. Pusta przestrzeń stopniowo zaczęła wypełniać się nie tylko przedmiotami, ale i wspomnieniami – zarówno tymi starszymi, jak i całkowicie nowymi.

- Taeminnie, jesteś pewny, że to dobra decyzja?

- Najwyższa pora, hyeong, abym się usamodzielnił. Nie mogę być wiecznie nieporadnym maknae, przez którego wszyscy drżą ze strachu, bo sam poszedł do sklepu. To chyba dobry moment, żebym dorósł, nie uważasz?

- Jesteś pewien, że tylko o to chodzi?


- Oczywiście. A o co innego mogłoby chodzić?

Taemin zdawał sobie sprawę z tego, że Kibum domyśla się odpowiedzi na to pytanie. Key należał bowiem do osób niezwykle uważnych i bystrych, które dogłębnie analizowały każdą swoją obserwację. Co gorsza nie łatwo było go zwieść, o czym młody Lee przekonał się nie raz. To było więcej niż pewne, że Kim opracował już własną teorię na temat minionych wydarzeń, a szczególnie ich przyczyn, które nie były tak oczywiste, jak początkowo mogło się wydawać. Kibum uważał, że udało mu się dotrzeć do źródła konfliktu, a przynajmniej odkryć powód, przez który ów spór niemal urósł do rangi świętej wojny. Z pewnością Key skonfrontowałby swoje przypuszczenia z rzeczywistością – zadanie Taeminowi kilku niewygodnych pytań było doskonałym ku temu sposobem – gdyby nie jeden znaczący szczegół – zmęczenie. Zmęczenie ciągłymi kłótniami i wiecznymi pretensjami, niezręczną ciszą i dojmującą atmosferą w dormie. Kim dobrze wiedział, że swoją dociekliwością może na nowo wywołać istną burzę i otworzyć ledwo zagojone rany. Dlatego niektóre pytania postanowił zachować dla siebie. Rzecz jasna, do czasu. Do chwili, którą uznałby za „lepszy moment”.

Odkąd Taemin obiecał sobie, że nikomu nie wyjawi prawdy, nie obawiał się żadnego „lepszego momentu”. Tą bowiem prawdę – bez względu na późniejszy bieg wydarzeń – miał znać tylko on i Jonghyun. I tego stanu rzeczy młody Lee zamierzał niezłomnie i zaciekle bronić.

Maknae uśmiechnął się smutno pod nosem, delikatnie marszcząc czoło. Na samym dnie kartonowego pudła, z którego wyciągał przedmioty od dłuższej chwili, zobaczył swój stary notes. Twarda, granatowa okładka, a na jej wewnętrznej stronie krótkie życzenia: „Wszystkiego najlepszego z okazji osiemnastych urodzin! Oby ten notes pomógł ci przezwyciężyć twoje zapominalstwo i roztargnienie, Minnie. ;) Twój Minho-hyeong.”.

Choi zawsze traktował Taemina jak młodszego brata. Dbał o niego, pomagał mu rozwiązywać różnorakie problemy, niejednokrotnie bronił go przed wiecznie niezadowolonym i marudnym menadżerem. Lee wiedział, że ma oparcie w Minho. A Minho wydawało się, że takie samo oparcie ma w Lee. Ostatnie miesiące uzmysłowiły mu jednak, jak bardzo się mylił.

- Taeminnie, możemy porozmawiać?

- Tak, jasne.

- Czy wiedziałeś, że Jonghyun ma kogoś na boku, że... że mnie zdradza?

- Nie... Nie miałem o tym pojęcia. Skąd w ogóle to pytanie, hyeong?

- Pytam, bo wiem, że przez  ostatni czas bardzo wspierałeś Jonghyuna. Zaczęliście spędzać ze sobą więcej czasu, przez co zbliżyliście się do siebie... Myślałem, że może coś ci powiedział.

- Nie, hyeong. Nic nie wiedziałem. Jego przyznanie się do zdrady było dla mnie takim samym zaskoczeniem jak dla ciebie.

- Prawdę mówiąc, trochę ciężko mi w to uwierzyć, Minnie. Jonghyun musiał się tobie zwierzać... Naprawdę nie miałeś o niczym pojęcia?

- Owszem, zwierzał się. Często wypłakiwał mi się w ramię, narzekał, skarżył się, a niekiedy po prostu siedział obok mnie i milczał. Nigdy mi jednak nie powiedział, że pieprzy się z kimś na boku... Nie obraź się, hyeong, ale trochę mnie dziwi twoje zachowanie. Przecież sam przyznałeś, że wtedy w szpitalu wszystko sobie wyjaśniliście. Powiedziałeś, że wybaczyłeś mu zdradę. A mimo to nadal próbujesz odkryć tożsamość osoby, z którą cię zdradził. Nie uważasz, że...

- Że nie ma to już znaczenia?

- Tak, dokładnie. Hyeong, jeżeli naprawdę go kochasz, to odpuść. Nie dociekaj, nie rozpamiętuj, nie żyj przeszłością. Skup się na tym, co jest teraz. Chyba że chcesz, żeby między wami znowu wszystko się spieprzyło.

- To wcale nie jest takie proste.

- Nie, Minho-hyeong. To jest proste. Tylko ty niepotrzebnie to komplikujesz. Pomyśl o tym w ten sposób – jesteście kwita. W końcu sam przyznałeś, że też nie byłeś święty, prawda?


Taemin opadł bezwładnie na kanapę i podpierając się łokciami o uda, schował twarz w dłoniach. Cała ta sytuacja przytłaczała go i sprawiała, że sam nie wiedział, co ze sobą zrobić. Chciał tylko zapomnieć. Wymazać z pamięci ostatnie kilka miesięcy pozornego szczęścia. Pozbierać i ułożyć w całość kawałki, na które został rozbity.

- Ogarnij się, idioto!

Energicznie pocierając twarz dłońmi, wstał z kanapy, by wrócić do układania rzeczy. Bezwiednie i bez specjalnego zainteresowania wyciągał z pudeł kolejne przedmioty, starając się odgonić od siebie związane z nimi wspomnienia. Tyle że jego myśli nie chciały go słuchać, nie pozwalały mu na spokój. Widmo sytuacji sprzed tygodnia – ich pierwszy występ z Jonghyunem od czasu jego wypadku – powróciło do niego jak bumerang, potęgując jedynie złość i rozgoryczenie. 

W tamtej chwili nic nie miało dla niego znaczenia. Nie liczyło się ani ciasne pomieszczenie, w którym cierpliwie czekali na swoją kolej, ani sztab ludzi przygotowujący ich do wyjścia na scenę, ani nawet Kibum próbujący nawiązać z nim jakikolwiek dialog, mimo że widział – i to bardzo wyraźnie – jak z jego najmłodszym przyjacielem dzieje się coś niedobrego. W tamtym momencie nie istniało nic prócz widoku Jonghyuna i Minho usadowionych przed szerokim lustrem i otoczonych wianuszkiem noon odpowiedzialnych za fryzury i makijaż. Taemin nerwowo zagryzał wargę, starając się nie wybuchnąć, nie uciec gdzieś z dala od wszystkich; z dala od pary, która - pomimo całego skupiska ludzi – co chwilę na siebie zerkała i posyłała sobie czułe uśmiechy. Lee zaciskał dłonie na kolanach, próbując nie patrzeć w jej stronę. Jego wysiłki szły jednak na marne, ponieważ mimo tego, że nie chciał dokładać swojemu rozgoryczonemu sercu dodatkowego bólu, nie potrafił oderwać wzroku od szczęśliwej, zrelaksowanej twarzy Jonghyuna. Nie mógł też zagłuszyć wewnętrznego głosu, który bezustannie mu powtarzał, że tak nie powinno być; że Kim powinien przecież cierpieć tak samo jak on.
Taemin na drżących nogach podszedł do toaletki, gdy przyszła kolej na niego i Kibuma. Starając się nie pokazywać po sobie żadnych emocji, wyminął Jonghyuna, który nawet na niego nie spojrzał zbyt zajęty wpatrywaniem się w Minho. Ciężko opadł na krzesło, wbijając wzrok w wiszące przed nim lustro. Sam sobie posłał godne politowania spojrzenie, dostrzegając własną żałość przebijającą się przez kruszejącą maskę pozorów, zauważając nieporadnie skrywaną zgorzkniałość wychylającą się zza postrzępionej zasłony obojętności. Gdy mimochodem jego wzrok powędrował ku odbiciu postaci siedzących na kanapie, gwałtownie zacisnął dłonie w pięści. Spostrzegł bowiem przelotne spojrzenie starszego Kima, który akurat popatrzył w jego stronę; spojrzenie beznamiętne, zobojętniałe, puste. Oczy Jonghyuna niczego nie wyrażały – żadnego bólu, żalu czy goryczy, nie patrzyły z sentymentem w przeszłość, natomiast ufnie spoglądały w przyszłość, która od czasu pogodzenia się z Minho wydawała mu się wspanialsza niż kiedykolwiek przedtem. To „przedtem” obejmowało także czas, kiedy Jonghyun był z Taeminem; kiedy Lee wierzył, że faktycznie mogliby być razem. Szczęśliwi.

- Hej, Taeminnie… W porządku?

Głos Kibuma i znajome pytanie, które w ciągu ostatnich miesięcy słyszał już nie raz, ściągnęły go na ziemię, kazały porzucić ckliwość i sentymentalność, co zresztą szybko uczynił. Obiecał sobie bowiem, że nie będzie użalał się nad sobą i swoim losem, że nie będzie żył przeszłością, która dla starszego Kima zdawała się nie mieć żadnego znaczenia. Ich wspólna historia była jedynie nic nie wartym epizodem. Tak to widział Jonghyun. Tak to musiał widzieć Taemin.

- Tak, hyung.

Kolejne ukradkowe spojrzenie na odbicie kanapy w lustrze. Widok uśmiechniętych twarzy, roześmianych oczu i ciasno splecionych dłoni.

- Na pewno?

Serce rozsypujące się na drobne kawałki, tyle że…

- Nigdy nie było lepiej, hyung.

Po raz ostatni.

Dźwięk dzwonka wyrwał go ze wspomnień. Rozglądając się nieprzytomnie po pokoju, próbował się uspokoić i powstrzymać cisnące się do oczu łzy. Chwilę później udał się do przedpokoju, rzuciwszy przelotne spojrzenie lustru i upewniwszy się, że wygląda tak jak powinien – obojętnie. Widok osoby, którą zobaczył po otwarciu drzwi, wywołał u niego nikły uśmiech.

- Cześć, hyung.

Kai niedbale opierał się dłonią ścianę, uśmiechając się zawadiacko. Taemin bez słowa przesunął się w przejściu, wpuszczając przyjaciela do środka. Jongin zrzucił buty, od razu zaczynając rozglądać się z zainteresowaniem po niedużym mieszkaniu.

 - Muszę przyznać, że ci zazdroszczę. Też bym chciał mieszkać sam, a nie z tą bandą popieprzeńców.

- Przecież zawsze możesz tu wpadać. – Taemin odgarnął z czoła przydługą grzywkę, obserwując Kaia – Myślę, że Junmyeon będzie mi wdzięczny za trzymanie twojego wrednego języka z dala od dormu.

- Pewnie masz rację. – Jongin parsknął, biorąc do ręki granatowy notatnik i marszcząc brwi na widok napisanych na okładce życzeń -  Myślałem, że nie będziesz brał ze sobą tych wszystkich sentymentalnych pierdół.

Lee wzruszył ramionami, uciekając wzrokiem w podłogę. Jongin wiedział o wszystkim. Był jedyną osobą, której Taemin odważył się powiedzieć o Jonghyunie. Młodszy chłopak bardzo go wspierał, tyle że na swój własny, pokręcony sposób. Bo mimo wszystkich swoich wad, paskudnego charakteru i egoistycznego podejścia do życia on nadal był jego przyjacielem. I to jak do tej pory jedynym, który nigdy nie zawiódł jego zaufania.

Kai westchnął ciężko, odkładając notes na miejsce. Stanowczym krokiem podszedł do przyjaciela i mocno zacisnął dłonie na jego biodrach. Szarpnął za nie, zwracając starszego przodem do siebie.  

- Przestań się nad sobą rozczulać, Tae. – jedna z dłoni bruneta złapała za brodę Lee, unosząc jego twarz tak, aby patrzyli sobie w oczy – Fakt, Jonghyun potraktował cię jak dziwkę, ale już ustaliliśmy, że karma to suka i go dopadnie. Pamiętasz, co ci mówiłem – skoro jego sposobem na rozwiązywanie problemów jest myślenie kutasem a nie głową, to prędzej czy później znowu zdradzi Minho. Tylko to ma cię nie obchodzić, słyszysz? Masz się tym nie przejmować... Zrozumiałeś?

Przez chwilę mierzyli się na spojrzenia – Kaia ostre i zdecydowane, a Taemina zagubione i zbolałe. W końcu starszy głośno przełknął ślinę, kiwając głową. Jongin pochylił się nad nim, łącząc ich wargi w szybkim, nic nie znaczącym buziaku.

- Chcesz, żebym ci pomógł rozpakować resztę kartonów?

Chwyciwszy dłoń Kaia, Lee pokręcił głową.

- Chcę, żebyś mnie zerżnął. Tak, że zapomnę o wszystkim.

Jongin uśmiechnął się, mocniej ściskając rękę przyjaciela i bez słowa dał się poprowadzić do sypialni. 




Po wielu trudach, długich przerwach i kilku załamaniach weny nareszcie udało mi się skończyć Dirty Pleasure. Sama nie wiem, czy jestem do końca zadowolona z tego, jak to wszystko wyszło, ale ocenę pozostawiam Wam - tym, którzy tu nadal zaglądają, każdemu, kto komentował, czytał, klikał swoje opinie.
Dziękuje za poświęcenie chwili mojemu maleństwu. :3
 Mam w planach coś jeszcze napisać i oczywiście wrzucić, ale z moim Wenem nigdy nic nie wiadomo, a studia też nie pomagają mi w znajdywaniu chwili na pisanie. Lecz mimo wszystko mam nadzieję, że kiedyś wrócę. (^^)
 Chcę bardzo, bardzo podziękować Jung Chae Jin za pomoc, wsparcie, mentalne kopniaki i po prostu za wszystko. Bez Ciebie, słoneczko, DP prawdopodobnie nigdy by nie dobiło do końca. :*