INFORMACJE

BLOG ZAWIESZONY DO ODWOŁANIA!


czwartek, 29 sierpnia 2013

Dirty Pleasure II

Bez zbędnego gadania zapraszam na kolejny rozdział ^^
I zachęcam do komentowania. ;))





Poranek był cichy, spokojny i leniwy. Taemin przekręcił się na drugi bok, uciekając od jaskrawych, słonecznych promieni. Zaraz po zmienieniu swojej pozycji, poczuł, jak ktoś wtula się w niego, chowając twarz w zagłębienie jego szyi. Instynktownie otworzył oczy, patrząc przed siebie. Tuż obok niego, a właściwie – żeby być dokładniejszym – zawinięty i wtulony w jego ramiona leżał Jonghyun. Lee westchnął ciężko. Która to już taka noc? Trzecia?

Z delikatnym uśmiechem pogłaskał plecy Jjonga i wtulił twarz w jego włosy, napawając się ich zapachem. Chciał takich poranków i powoli się do nich przyzwyczajał. Jakby nie patrzeć, było to spełnienie jego najskrytszych marzeń. I niewątpliwie cieszyłby go fakt, że jego modlitwy w końcu zostały wysłuchane, gdyby nie zdrowy rozsądek, który co chwilę dawał mu mentalnego policzka i brutalnie sprowadzał na ziemię. Bo Jonghyun nie był jego. On należał do Minho. 

Taemin delikatnie próbował się wyswobodzić z uścisku Kima. Starszy jednak nie miał zamiaru go puszczać. Zamruczał coś niewyraźnie przez sen, przyciągając maknae jeszcze bliżej i kładąc rękę na dolnym odcinku jego pleców. Lee zamarł. Pierwszej nocy Jjong też go dotknął i gdyby nie Kibum, który wparował nagle do pokoju, wrzeszcząc przy tym na całe gardło, nie wiadomo, jak daleko zawędrowałyby dłonie starszego. Lee był pewien tylko jednego – w takich momentach jak te, jego serce trzepotało w piersi niczym ptak w klatce, a umysł zdawał się całkiem wyparowywać.  

Jonghyun najpierw zacisnął dłoń na pośladku Taemina, a później przesunął ją na wewnętrzną stronę chłopięcych ud. Szyja maknae stopniowo pokrywała się niewidzialnymi śladami po słodkich buziakach pozostawianych przez miękkie usta Kima. Młodszy pragnął, aby ta chwila trwała wiecznie, by czas się zatrzymał, by tym razem nikt im nie przerwał. Ale nie żył w bajce. Mając tego świadomość, szarpnął się, próbując uratować siebie przed całkowitym zatraceniem.

- Minho, nie wierć się.

Zaspany głos Jonghyuna wysłał milion cienkich sztylecików wprost w serce maknae. Taemin z trudem przełknął gulę, tworzącą się powoli w jego gardle i dalej się odsuwał.

- Jonghyun-hyung, to ja. Taemin.

Kim otworzył szeroko oczy i natychmiast odskoczył od przyjaciela. Miał strach w oczach.

- Minnie, przepraszam! Nic ci nie zrobiłem?!

- Nie-e. Jest w porządku.

- Taeminnie, wybacz mi. Myślałem, że to Minho... Ja.... Śniło mi się, że...

- W porządku, hyung. Naprawdę... Nic się nie stało.

Jonghyun usiadł na łóżku, drapiąc się po głowie i ziewając przeciągle. Policzki miał pokryte rumieńcem zażenowania, a oczy lekko przygaszone. Przeciągnął się, wstając powoli z łóżka. Taemin z fascynacją przyglądał się grze mięśni na plecach i ramionach Kima. Czuł, jak zasycha mu w gardle. Z ciężkim sercem odwrócił wzrok i podniósł się gwałtownie.

- Jeśli nie masz nic przeciwko, hyung, to pójdę się wykąpać.

Brunet zaczął nerwowo zbierać swoje ubrania i pospiesznie skierował się w stronę drzwi. Nieoczekiwanie zatrzymał go uścisk na nadgarstku.

- Minnie... Dziękuję, że jesteś.

Wargi Jonghyuna były ciepłe i suche, a policzek, którego dotknęły, mrowił przyjemnie.

*

Atmosfera przy śniadaniu była tak gęsta, nerwowa i nieprzyjemna, że niemal odbierała apetyt. Teraz Taemin żałował, że ściągnął Kima do kuchni. On i Minho co chwilę posyłali sobie pełne złości i dumy spojrzenia. Onew przyglądał im się w milczeniu, co jakiś czas wzdychając ciężko. Był wyczerpany ciągłymi kłótniami pary, które miały destrukcyjny wpływ na cały zespół. Kibum starał się nic nie mówić. Naprawdę się starał nie nawrzeszczeć na tych dwóch tępych idiotów. Powoli popijał uspokajającą herbatkę Jinkiego, skupiając, a przynajmniej próbując skupić na niej całą swoją uwagę, i nerwowo stukał palcami w swoje kolano.
  
Jonghyun zjadł w tak zastraszająco szybkim tempie, że Taemin był przekonany, że nawet specjalnie nie zdążył poczuć smaku i zapachu tego, co miał na talerzu. Szatyn po skończonym posiłku czym prędzej wyleciał z kuchni. Lee spojrzał po twarzach reszty chłopaków.

- Minho, czemu nie pójdziesz za nim? Moglibyście w końcu zaprzestać tej dziecinady i pogadać jak dorośli.

- Wybacz, hyung, ale nie mam zamiaru przepraszać za coś, co jest jego winą.

Taemin spuścił wzrok, a jego głos drżał lekko, gdy się odezwał.

- Jonghyun-hyung mówił, że to ty zacząłeś...

Przy stole zapadła cisza. Maknae starał się nie podnosić wzroku, choć czuł na sobie kilka palących spojrzeń.

- Wybacz, Minnie, ale zostałeś wprowadzony w błąd. To on ma problem. Nie ja.

Key z całej siły uderzył spodem kubka o blat stołu. Taemin podniósł na niego wzrok. Kibum gwałtownie wstał z krzesła, prawie je przy tym wywracając.

- Jak matkę kocham, wypieprzę was kiedyś na zbity pysk!

*

Tak naprawdę chyba żaden z nich nie wiedział, jak to się zaczęło. Cała próba była nerwowa, niezręczna, pełna napięć. Nie potrafili się synchronizować, wpadali na siebie, mylili kroki. Choreograf zdążył ich już tyle razy opieprzyć, że już dawno stracili rachubę. W końcu, wyprowadzony z równowagi do granic możliwości, zarządził przerwę, zostawiając ich samych - stojących na środki sali i gapiących się na siebie.
I gdyby Onew nie podjął próby rozwiązania wewnątrz zespołowego konfliktu i nie rzucił tym swoim liderskim tonem Porozmawiajmy, to może wszystko potoczyłoby się inaczej. Jonghyun nie warknąłby, a Kibum by nie wybuchł. I teraz nie staliby wszyscy przerażeni, słuchając, jak Key wyrzuca z siebie wszystko.

- ... i mnie tak cholernie wkurwiasz! Boże! Wiesz, że przyznanie się, CHOCIAŻ RAZ, do popełnienia błędu wcale cię nie skrzywdzi?! Bycie w związku to kompromisy, a nie tylko „ja i moja dupa”! Widzisz, co się dzieje?! Cały zespół się rozpierdala na cząstki, bo ty masz jebany męski PMS! Kurwa!

Jonghyun nie odrywał wzroku od podłogi, zaciskając dłonie w pięści i wysłuchując całej tyrady Kibuma. Pozostali wpatrywali się w blondyna wystraszeni. Onew próbował wtrącać jakieś uspokajające słowa, ale w rezultacie jego trud okazał się daremny, a on sam bezsilny. Minho wyglądał tak, jakby sam nie wiedział, co ma zrobić. A Taemina, oprócz początkowego lęku, ogarnęła wściekłość.

Key zamilkł. Gęste od żalu, złości i pretensji powietrze przez chwilę szczelnie ich opatulało, powodując nieprzyjemne dreszcze. Lee spojrzał na Jonghyuna. Ale jego już nie było. Wybiegł szybko z sali, nie oglądając się za siebie. Kibum prychnął, mamrocząc coś o uciekaniu w pizdu.

- To, co powiedziałeś, hyung, było okropne. – Taemin sam się sobie dziwił, że głos mu nie drżał. – Mogłeś sobie darować. Jonghyun-hyung też cierpi. Ale co was to obchodzi, nie? Lepiej obwinić go o wszystko. Tak jest prościej, prawda?

Rzucając im ostatnie zdenerwowane spojrzenie, wyszedł, wymijając bez słowa wracającego choreografa. Szedł prosto przed siebie, zdając się jedynie na swój instynkt. I nie zawiódł się na nim. W najmniej uczęszczanym przez nich korytarzu, tam, gdzie znajdowały się głównie pokoje socjalne, skulony na podłodze siedział Jonghyun. I Lee dobrze wiedział, że płakał. Bez słowa uklęknął obok przyjaciela, obejmując go mocno ramionami i szepcząc do ucha słowa komfortu. Pozwolił mu na moczenie swojej bluzki słonymi łzami, gdy kołysali się powoli w przód i w tył.

*

Taemin mocniej opatulił się ciepłą bluzą Jonghyuna, wpatrując się ze spokojem w nocne niebo. Z chłopakami nie odzywali się przez resztę dnia. Wyglądało to trochę tak, jakby zespół podzielił się na dwa wrogie obozy, gdzie w jednym był on ze starszym Kimem, a w drugim pozostali. O co się toczył spór? Tak naprawdę niewiadomo. I to w tym wszystkim było najbardziej absurdalne.

Lee wiedział, że Kibum poczuł się dotknięty jego słowami. W końcu pierwszy raz podniósł na niego głos. W zaistniałych jednak okolicznościach odczucia Key i jego urażone ego schodziły na boczny, odległy tor, tracąc wielce na swoim znaczeniu. Priorytetem dla Taemina było wspieranie Jonghyuna – tylko to się liczyło. I żadne humory Kibuma ani też kogokolwiek innego nie mogły tego zmienić.

Maknae westchnął. Jjong spał spokojnie w jego pokoju, tuląc do siebie poduszkę, będąc wyczerpanym hektolitrami łez, jakie wylał w ciągu dnia. A on czuł się dziwnie. Dziwnie przez te wszystkie przytulenia, jakie wcześniej otrzymał, przez każdy moment, w którym dłoń starszego ściskała jego własną. Dotyk Kima pozostawiał na jego skórze dreszcze i przyspieszał pracę serca. I na pewno uzależniał. Sprawiał, że Taemin chciał więcej. Potrzebował coraz więcej. Że czuł uciążliwy niedosyt, a oprócz tego dojmujące skołowanie.

Tuż za nim coś upadło. Obrócił się szybko na pięcie, dostrzegając przez szybę cicho mamroczącego pod nosem Jonghyuna. Odsunął się trochę, gdy starszy wyszedł na zimne powietrze.

- Hyung, myślałem, że śpisz.

- Bo spałem. Ale obudziłem się i ciebie nie było. Ja... Ja nie lubię spać sam.

Taemin uśmiechnął się delikatnie. Jego hyung był taki słodki. Wyciągnął dłoń w jego kierunku.

- Więc chodź. Wracajmy spać.

Kim splótł swoje palce z palcami młodszego, ale się nie ruszył. Podszedł bliżej, wlepiając swoje czekoladowe tęczówki w oczy maknae.

- Chciałem ci podziękować. Za dzisiaj... W ogóle za wszystko. Za to, że jesteś obok mnie. Nie wiem... Naprawdę nie wiem, co bym bez ciebie zrobił, Minnie.

Ramiona Jonghyuna jak zwykle były niesamowicie ciepłe, niemal kojące. Lee czuł, jak mięknie, rozpływa się, rozpada. Nie mógł. Nie mógł tak dłużej.

- Jonghyun-hyung... K-kocham cię...

Starszy zesztywniał. Nieznacznie odsunął się od Taemina, ale młodszy przylgnął do niego desperacko.

- Nie oczekuję od ciebie niczego. Nie śmiałbym. Chcę tylko, żebyś wiedział, że zawsze będę obok. Kocham cię tak bardzo, że czasem aż się boję. Błagam cię, nie odrzucaj mnie teraz. Ja...

Nie dane mu było dokończyć. Gorące wargi Jonghyuna złapały jego usta, całując tak, jak Taemin zawsze sobie wyobrażał.  



niedziela, 18 sierpnia 2013

Dirty Pleasure I


Moje pierwsze kilku rozdziałowe opowiadanie tutaj i nie ukrywam stresuje się je wrzucać. ;P Ale ocenę zostawiam czytelnikom. ;3
Enjoy ^^










Taemin, najciszej jak tylko potrafił, na palcach, przeszedł przez korytarz, kierując się do salonu. Jego hyungowie odpoczywali w swoich pokojach, a on potrzebował kilku chwil spokoju. Wszystkie te nieprzyjemne myśli, które zaprzątały jego głowę, zaczynały go coraz bardziej męczyć. Lecz najgorsze było to, że nie miał nikogo, z kim mógłby o nich porozmawiać, komu się wyżalić. Na ogół wypłakiwał się w rękaw designerskiej, Kibumowej bluzki, ale był niemal w stu procentach pewny, że tym razem nawet umma nie byłaby w stanie mu pomóc.


Wzdychając z frustracji, złapał za klamkę balkonowych drzwi. I wtedy zauważył, że w jego „miejscu spokoju” już ktoś jest. Czuł, jak jego serce przyspiesza, próbując wyrwać się z piersi, gdy tylko rozpoznał niewysoką, drżącą postać. Jonghyun opierał się o barierkę i przestępując z nogi na nogę, palił papierosa. Taemin złapał leżący na kanapie koc, po czym wziął kilka głębokich wdechów. Cichutko otworzył drzwi i nieśmiało podszedł do zmarzniętego Kima, któremu natychmiast zarzucił puszysty materiał na odsłonięte ramiona. Jjong odwrócił się ku niemu z oczami błyszczącymi nadzieją, która przygasła lekko, gdy dostrzegł maknae. Lee zignorował ukłucie bólu spowodowane spojrzeniem Jonghyuna i uśmiechnął się delikatnie.

- Hyung, przeziębisz się. Co ci strzeliło do głowy, żeby wychodzić na dwór w bokserce i na bosaka? Jak się rozchorujesz, to co my bez ciebie zrobimy?
 
- Nie przejmuj się mną, Minnie. Musiałem pomyśleć...


- I przy okazji zepsuć sobie zdrowie? – Jedna z brwi Taemina uniosła się ku górze, a on sam zaplótł ręce na piersi, opierając się biodrem o barierkę. – Nie wiedziałem, że palisz, hyung.

- Bo nie palę. – Kim wyrzucił na ulicę niedopałek, uśmiechając się do Taemina. – Minnie, nie powinieneś już spać?

- Hyung... – Taemin wywrócił oczami. – Kiedy w końcu zrozumiecie, że nie jestem już dzieckiem? Mam dwadzieścia lat.

- Ale dla mnie zawsze będziesz słodkim maknae.

Taemin obrócił głowę, czując, jak się rumieni. Kątem oka przyglądał się jednak Jonghyunowi. Jego ukochany hyung beznamiętnie wpatrywał się w gwiazdy, będąc wyraźnie zasmuconym i przygnębionym. Lee przygryzł wargę. Najbardziej na świecie nie cierpiał chwil, w których Jonghyun się martwił. Kim był dla niego kimś więcej niż zwykłym kolegą z zespołu. Był jego przyjacielem, bratem i miłością jego życia. I choć brzmiało to ckliwie i tandetnie, Taemin nie potrafił inaczej określić tego, co czuł. Jonghyun zawsze się nim opiekował. Zresztą, cała piątka była ze sobą niewyobrażalnie blisko, niemniej jednak to właśnie starszy Kim od samego początku był dla niego ponad resztą. Lee zawsze myślał, że to braterska miłość tak usilnie ciągnie go w stronę Blinga. Ale z czasem zaczął pojmować, że to coś więcej. Dużo więcej. Jego uczucia ewoluowały, a „Internet War” i cała towarzysząca temu seksualna , fanservisowa otoczka tylko je wzmocniły i sprawiły, że patrząc na Jonghyuna miał zdecydowanie nieczyste myśli. Jego miłość nie miała jednak najmniejszych szans na spełnienie. I to bolało go najbardziej.

Jonghyun wydał z siebie dźwięk, który na krótki moment dał całkowity upust jego frustracji, po czym sięgnął do kieszeni dżinsów i wyciągnął z niej kolejnego papierosa.

- Podobno nie palisz. – Taemin obrzucił Kima karcącym spojrzeniem. – Zniszczysz sobie płuca, Jonghyun-hyung.

- Minnie... Proszę cię. Jeśli masz zamiar mnie pouczać, to nie dzisiaj. Naprawdę nie mam nastroju na takie gadki.

Taemin zmarszczył brwi, patrząc na zaciągającego się Jonghyuna. Starszy zdecydowanie zachowywał się dziwnie. Lee zaczął się zastanawiać, gdzie się podział ten wiecznie optymistyczny, tryskający entuzjazmem hyung? Nagle ucisk w sercu znów dał o sobie znać. No tak. Była tylko jedna osoba, która znaczyła dla Jonghyuna bardzo wiele, znacznie więcej niż pozostali, i po kłótni z którą zawsze był przybity.

- Znowu się pokłóciliście, prawda?

Jonghyun nie odpowiedział. Zaciągnął się tylko mocniej papierosem, wpatrując się w gwiazdy i uśmiechając blado.

- Hyung, wiesz, że jeśli tylko chcesz porozmawiać...

- Wiem, Taeminnie. Dziękuję.

- A o co się pokłóciliście?

- O głupotę. – Jjong westchnął ciężko. – Zawsze się kłócimy o głupoty... O jebane drobnostki.

- Na pewno się pogodzicie. Zawsze się godzicie po kłótniach.

- To nie w tym rzecz, Minnie. – Bling spuścił głowę. – Jestem zmęczony. Po prostu jestem zmęczony walczeniem z nim o każdą, nawet najdrobniejszą rzecz. On uważa, że próbuje go sobie podporządkować. A przecież to nieprawda! Dobrze wie, wszyscy o tym wiedzą, że mam tą cholerną tendencję do kierowania ludźmi. Key nie raz mnie za to opierdolił. Ale mimo to, on nadal mi to wszystko wypomina.

- Hyung... Skoro kłócicie się tak często, to... To czy naprawdę potraficie być szczęśliwi?

- Dobre pytanie, Minnie. – Papieros wypadł spomiędzy palców Jonghyuna.- Nie wiem. Gdy budzę się rano i patrzę na jego spokojną, śpiącą twarz, czuję się szczęśliwy. Gdy całuję go na dzień dobry albo na dobranoc, też jestem szczęśliwy. Albo gdy się do niego tulę lub trzymam za rękę... Ale wystarczy, że zaczniemy poważną rozmowę i wszystkie te rzeczy, które nas w sobie wkurzają wychodzą na wierzch. A wtedy jestem wściekły i mam ochotę krzyczeć. Więc wyrzucam mu w twarz wszystko, co mnie boli i vice versa. A potem nie potrafię go przeprosić. Tak samo, jak on nie potrafi przeprosić mnie.

Łzy, jedna po drugiej, zaczęły spływać po zaróżowionych od zimna policzkach Jonghyuna. Taemin czuł, jak niewidzialny, kolczasty drut wżyna mu się w ścianki serca. Związek, który Kim budował z Minho, był jednym z najgorszych ciosów, jaki młody Lee kiedykolwiek otrzymał.

Brunet powoli podszedł do starszego, oplatając swoimi ramionami jego szyję
i przytulając go mocno do siebie. Jjong wtulił się w przyjaciela, cichutko pociągając nosem. Lee przymknął oczy, rozkoszując się bliskością i zapachem Jonghyuna. Szeptał mu do ucha uspokajające nonsensy, gładząc jednocześnie jego umięśnione plecy i wytrwale walcząc z uporczywą chęcią pocałowania swojego hyunga. Pragnął go. Rozpaczliwie pragnął intymności z nim. A jedyne, na co mógł sobie pozwolić, to zwykłe przytulenie. Takie samo, jakie Jonghyun otrzymałby od Kibuma albo od Onew.

- Wszystko będzie dobrze. Nie martw się. Będę przy tobie, hyung...

- Dziękuję, Minnie. – Uścisk wokół talii maknae zacieśnił się, a Kim mocniej wtulił twarz w zagłębienie jego szyi. – Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił.

Lee czuł, jak sztywnieje, gdy tylko ciepłe i wilgotne wargi dotknęły jego policzka. Choć trwało to tylko ułamek sekundy, było to dla niego coś niesamowitego. Nic nowego, bo Jonghyun kochał rozdawać buziaki, ale nadal niezwykłego.

Starszy wszedł do salonu, ciągnąc za sobą Taemina. Zrzucił z siebie koc i wzdychając, obrócił się w stronę młodszego.

- Mogę dzisiaj spać w twoim pokoju?

- O-oczywiście. Ale nie mam drugiego łóżka, hyung.

- Co to za problem? Przecież zawsze spaliśmy w jednym.

Maknae uśmiechnął się niewyraźnie, rumieniąc się niewyobrażalnie i pozwalając złapać się za rękę oraz pociągnąć w stronę swojego pokoju.


niedziela, 11 sierpnia 2013

Let's make a hit, oppa!


Na dobry początek one shot z moim ulubionym paringiem. ;)
Gorąco zachęcam do komentowania, nie gryzę. ;P Pamiętajcie- komentarze to motywacja dla autora i pożywka dla Wena. ;))
Enjoy ^^






JongHo
Tytuł: Let's make a hit, oppa!
Gatunek: smut
2 465 słów



 Każdy dzień z życia koreańskiej gwiazdki k-pop’u to koszmar. Najróżniejsze, mordercze treningi nie tylko wyczerpują człowieka do granic możliwości, ale także drastycznie uszczuplają jego wolny czas przeznaczony na wypoczynek. Najgorsze są jednak chwile, gdy szefowi wytwórni nagle przychodzi do głowy „genialny” pomysł, który jego podopieczni MUSZĄ zrealizować od razu. Najlepiej kosztem tej niewielkiej, pozostałej im resztki snu przydzielonej na każdy dzień.


Nic więc dziwnego, że Jonghyun był zły. Nie, to za mało powiedziane. On był wściekły. SHINee przygotowywało się do koncertów w Japonii, przez co każdy ich dzień był stresujący, nerwowy, frustrujący, wkurwiający, wyczerpujący i Bóg jeden wie, jaki jeszcze. Dopracowywali do perfekcji swoje układy, wyuczali się na pamięć kolejności występów i starali się z całych sił sprawić, by ich szef kiwnął głową z zadowoleniem. Oczywiście, nie było to łatwe zadanie. Ich wspaniały prezydent co rusz zarzucał ich swoimi nowymi pomysłami i zmieniał wizję koncertów. I na nieszczęście Jonghyuna, „geniusz” szefa postanowił ujawnić się i tego dnia.


- Jjong, nie złość się już.
Key z całych sił starał się uspokoić swojego przyjaciela. Usadził go na krześle w kuchni tuż przed resztą chłopaków i delikatnym masażem próbował opanować sytuację. Kim potrafił być czasem naprawdę nieobliczalny, gdy był wściekły. Mimo, że na takiego nie wyglądał.


- Bummie, jak ja mam być spokojny?! Ten cholerny, stary pryk kazał mi i Minho napisać piosenkę NA JUTRO! Nie dość, że nasze przygotowania przed wyjazdem to istna katorga żywcem wyjęta z obozu wojskowego, to jeszcze mam stracić te pierdolone CZTERY godziny snu na napisanie hitu! Jak?! Ja się pytam- JAK DO CHOLERY MAM NAPISAĆ HIT W CIĄGU CZTERECH GODZIN, SKORO…


- Jonghyun, nie wydzieraj się na Kibuma!- Onew poczuł w sobie liderską siłę do przezwyciężenia złości swojego dongsaeng’a.- To ani jego, ani żadnego z nas wina, że ten, jak go ładnie określiłeś, „stary pryk” ma nierówno pod sufitem. Nic na to nie poradzisz. My tak samo. Jedyne, co możesz zrobić, to zamknąć się z Minho na noc w szajniakowym pokoju i molestować pianino tak długo, aż nie powstanie hit. Key zrobi wam przekąski  i kawę w termosie. Wylatujemy jutro o 17.00, więc będziecie mogli pospać w samolocie albo nawet zdrzemnąć się na chwilę wcześniej. My was spakujemy. Tylko już cię proszę- bez krzyków. Taemin zasnął…


Lider ruchem głowy wskazał na maknae, pochrapującego cichutko z ułożoną na stole głową i cieniutką strużką śliny wypływającą z otwartych usteczek. Ten dzień był wyjątkowo męczący. Cichy jak dotąd Minho westchnął ciężko i wstał od stołu, delikatnie biorąc na ręce młodego Lee.


- Zaniosę go do pokoju i ustawię mu budzik na wcześniejszą godzinę, żeby na pewno zdążył wykąpać się rano. Widzimy się przy pianinie, hyeong. – Minho uśmiechnął się subtelnie, poprawiając Tae na swoich rękach. Posłał jeszcze spojrzenie w stronę lidera i młodszego Kim’a.- Dobranoc, Jinki. Dobranoc, Bummie.


- Dobranoc, Minho.- Onew przez chwilę wpatrywał się w miejsce, gdzie przedtem stał Choi, po czym obrócił się w stronę pozostałej w kuchni dwójki.- Key, zrób chłopakom kawę i coś do przegryzienia. Jonghyun, idź się wykąpać, uspokoić i weź się do pracy. Trzymamy kciuki za piosenkę. Czuję w kościach, że nas zaskoczycie.


Twarz Jonghyuna wykrzywiona była w grymasie niezadowolenia. Jednak po dłuższej chwili, i kilku głębokich wdechach oraz wydechach, jego mina zmieniła się na ciut bardziej zrelaksowaną, a nawet trochę zamyślona. Zmarszczył brwi i przygryzł wargę myśląc intensywnie, by zaledwie moment później zerwać się z krzesła i uśmiechnąć do lidera.


- Okay, hyeong! Życzcie mi szczęścia!


- Zaraz przyniosę wam jedzonko. Hwaiting, Jjongie!- Kibum klepnął pośladki starszego Kima, nim ten czmychnął z kuchni.



*



 Dochodziła druga w nocy, a oni byli w kropce. Reszta zespołu smacznie spała, podczas gdy oni próbowali nie poddać się wszechogarniającej frustracji i coś stworzyć.  Jonghyun po raz kolejny rzucił zgniecioną kartką papieru w drzwi, wzdychając przy tym cierpiętniczo, a Minho z coraz większym zaangażowaniem stukał w blat stolika długopisem, nie mogąc ruszyć ze swoim rapem choćby o słowo. Największym problemem Choi’ego było to, że swój rap miał dopasować do tego, co stworzy Jonghyun. Tyle, że Kim jeszcze nic nie napisał. A raczej nic, co naskrobał, nie uznał za godne rozwinięcia.


Minho wstał i przeciągnął się, prostując zesztywniałe mięśnie. Był zmęczony, wszystko go bolało i potrzebował snu. Albo porządnej dawki kofeiny, bo kawę z termosu już dawno wypyli.


- Hyeong, idę zrobić kawę. Zaraz wracam.


Jonghyun mruknął jedynie coś w odpowiedzi, nie przerywając wgapiania się w kartkę przed nim. Tak jakby samo spojrzenie było w stanie napisać kolejny hit. Kim był absolutnie wściekły. Zazwyczaj napisanie piosenki nie przychodziło mu zbyt łatwo, ale tego dnia to już było istne apogeum. Nie był w stanie napisać nic więcej niż niecałe zdanie. Koszmar. Na domiar złego, w głowie pobrzmiewały mu słowa lidera o „zaskoczeniu”, które powodowały to, że wszystko, co trafiało na papier, było w jego mniemaniu absolutnie tandetne i oklepane. Potrzebował jakiegoś kopa, inspiracji. Ale, na swoje nieszczęście, nie wiele mógł zdziałać w środku nocy, gdy zostawały mu niespełna trzy godziny na napisanie przeboju. 


- Niech to szlak!


Z całej siły rzucił kolejną papierową kulką w stronę drzwi. Śmieć jednak nie odbił się od drewna, a od klatki piersiowej Minho, który wybrał sobie ten właśnie moment na powrót do pokoju. Młodszy spojrzał na dość spore usypisko wokół drzwi, a potem na swojego wyraźnie zmartwionego hyeonga.


- Jonghyun-hyeong… To bez sensu. Dzisiaj chyba już nic nie napiszemy. Ja nic nie stworzę bez twoich słów. A ty, jak widzę, jesteś w dołku.- Minho przysunął krzesło bliżej Jjonga, patrząc mu w oczy.- Czemu nic z tego, co napisałeś, Ci się nie podoba?


- To... To jest po prostu tandetne, Minho-ssi. A do tego jest tak obrzydliwie słodkie, że rzygać się chce. Może powinienem się przerzucić na pisanie dla girlsbandów, bo tego cukierkowego gówna na pewno nie dałbym nam zaśpiewać.


- Nie bądź dla siebie taki surowy! Na pewno to, co masz w głowie jest dobre. Musisz tylko…


- Nie. To jest do dupy, Minho.- Jonghyun pokręcił głową.- Potrzebuję czegoś nowego. Jakiegoś nowego uczucia, doświadczenia. Czegoś trochę niegrzecznego. Czegoś, co zaskoczy fanów, wprowadzi SHINee na nowy poziom. Potrzebuję...


- Seksu?


Pytanie zadane z nonszalancją i swobodą połączonymi z głębokim głosem wywołało delikatny rumieniec na policzkach Jonghyuna. Nie żeby był prawiczkiem! Co to, to nie! Nie był przecież wiecznie niewinnym Onew. Po prostu w głosie Minho pobrzmiewała cholerna dwuznaczność. I nieskrywana ciekawość. Taka sama, jaka pobłyskiwała w jego oczach, uważnie wpatrzonych w starszego.


- Min... Minho. O co ci chodzi?


- Mi?- Przyglądający się różowym policzkom Jjonga Choi uniósł do góry jedną brew.- Stwierdziłem tylko fakt. Powiedziałeś, że potrzebujesz czegoś niegrzecznego do nowej piosenki. Co jest bardziej niegrzeczne niż seks? I to najlepiej dziki seks?


Jonghyun patrzył na spokojne oblicze Minho z lekko rozchylonymi w szoku ustami.


- A... Ale... To nie to, o co mi chodziło. Ja tylko...


- Jonghyun-hyeong... Wiem dokładnie, co miałeś na myśli. Wiem też, że irytuje cię ten słodki image, jaki jest do nas przyklejony. Zresztą, tak samo jak mnie. Więc, by wybrnąć jakoś z tego twórczego dołka, musimy dostarczyć ci nowych bodźców.


- Ale... Jest trzecia w nocy! Jak chcesz...- Oczy Kima rozszerzyły się w niedowierzaniu.-Chyba nie chcesz... Onew cię zab...


-Nie, hyeong, nie będę dzwonił po dziwki.- Minho zsunął się zgrabnie z krzesła i klęknął naprzeciwko Jjonga, opierając dłonie na jego kolanach.-  Dzisiaj to ja będę twoją dziwką.


Jonghyun nie zdążył nawet zaprotestować. Rozchylił tylko wargi w geście absolutnego niedowierzania, co szybko zostało wykorzystane przez Minho. Brunet wyciągnął się w stronę starszego i wpił w jego wargi, od razu nurkując językiem do środka. Jjong nie oponował ani nie odpowiadał. Był zbyt zszokowany. A najgorsze w tym wszystkim było to, że nie tyle zachowanie Minho go szokowało, co jego własne odczucia. A jedyną rzeczą na jakiej potrafił się względnie skupić, był fakt, że Choi miał cholernie zwinny język. 
Minho pogłębił pocałunek, zatracając się w gorącu ust starszego. Jonghyun jęknął przeciągle, odpowiadając w końcu na pieszczotę. To było takie złe, a jednocześnie tak podniecające i cudowne. Minho rozchylił nogi Jjonga, przysuwając się bliżej i ocierając brzuchem o krocze starszego. Oderwał swoje usta od Jonghyuna i zszedł z pocałunkami na szyję, zdobiąc ją przy okazji kilkoma czerwonymi znakami. Jego dłonie przesunęły się po udach ku górze, by niebawem zanurkować pod białą bokserką i pieścić palcami twarde mięśnie brzucha. Minho zębami zsunął z ramienia Blinga ramiączko koszulki, eksponując twardniejący prawy sutek. Nie zastanawiając się specjalnie, trącił go językiem i uśmiechnął się pod nosem, gdy do jego uszu dotarło sapnięcie. Przyssał się do sutka przygryzając go delikatnie, jednocześnie przesuwając lewą dłoń, by móc podszczypać drugi. Przez cały ten czas nieustannie ocierał się o krocze ich zespołowego Dino, czując, jak wybrzuszenie w jego bokserkach rośnie.


Oderwał się od ciała Jjonga, patrząc na jego zarumienioną i podekscytowaną twarz,
na kuszące, rozchylone, czerwone wargi. Wsłuchiwał się w ciężki oddech. Uśmiechnął się zadziornie pod nosem, przesuwając palcami po policzku starszego. Jonghyun spojrzał na Minho spod półprzymkniętych powiek, oczami zasnutymi mgiełką pożądania, nie mogąc uwierzyć w to, co robią i co się z nim dzieje. Brunet pochylił się nad Kim’em. Ich usta dzieliła niewielka odległość.


- Oppa… Chcesz, żeby Ci zrobić dobrze?


Jonghyun nie potrafił zaoponować, mimo że wszystko w nim krzyczało, że tak nie powinno być. Ale dłoń Minho, która już od dłuższego czasu leżała na jego kroku i ściskała delikatnie jego członek, wysyłała zbyt dobre wibracje do jego mózgu.


Minho złapał Blinga za biodra, zsuwając z nich piżamowe dresy. Jego oczy zabłyszczały, gdy tylko pojawił się przed nim dumnie stojący na baczność członek starszego. To nie tak, że nie widział nigdy Jonghyuna nago. Całe SHINee widziało się na golasa. I Minho zawsze lubił podziwiać umięśnione ciało Jjonga.  Jego przyrodzenie też mu się podobało- średniej długości i grubości, z idealnymi okrągłymi jądrami.


Brunet złapał za podstawę penisa, składając delikatne pocałunki na całej długości. Jjong westchnął niekontrolowanie. Wplótł palce we włosy Minho, przybliżając jego twarz do swojego krocza. Choi tylko zachichotał pod nosem. Polizał główkę penisa, by po chwili włożyć go sobie całego do ust. Z pasją ssał przyrodzenie mężczyzny, przesuwając językiem po żyłkach. Jonghyun jęknął przeciągle, mocniej łapiąc za kosmyki Minho. Brunet nie zaprotestował, pozwalając Kim’owi  na pieprzenie swoich ust. Mruknął, czując na języku pierwsze słone krople. Jjong pchnął brutalnie, głęboko w gardło Minho. Ciemnowłosy wypuścił przyrodzenie starszego, uśmiechając się na dźwięk niezadowolenia, który wydał z siebie Kim. Młodszy powoli usiadł na kolanach Blinga, ocierając się swoim, już twardym, penisem o krocze drugiego mężczyzny.


- Oppa... - Zmysłowo polizał ucho głównego wokalisty.- Oppa... Chcesz, żebym cię pieprzył? A może wolisz swojego koleżkę w moim tyłku?


Jonghyun zadrżał niezdolny do powiedzenia choćby słowa. Przesunął dłońmi po umięśnionych udach Minho, ulokowując je na pośladkach młodszego.


- Minho... Ja...


- Cii...- Choi otarł się ustami o wargi starszego.- Przepraszam, hyeong. Zapomniałem. Dzisiaj ja jestem dziwką...


Brunet oddalił się od szatyna, rozbierając się całkowicie. Zrobił kilka kroków w tył, opierając się o pianino i patrząc zachęcająco na Blinga.


-No chodź, oppa... Zerżnij mnie.


Jonghyun poczuł się jak w transie. Nie był w stanie racjonalnie myśleć. Jedyne, co przychodziło mu do głowy to to, że naprawdę tego pragnie. Teraz. Po długim okresie celibatu pragnie znów kogoś pieprzyć. Nie, nie byle kogo. Pragnie pieprzyć tylko i wyłącznie osobnika przed sobą. I niewiele go obchodziło, że to nie właściwe, złe. Że przecież obaj są facetami, są kolegami z zespołu.  To nie miało znaczenia.


Ruszył w stronę Minho, zrzucając z siebie podkoszulkę. Gdy tylko stanął naprzeciwko Minho, natychmiast wpił się w jego wargi, jednocześnie łapiąc w rękę jego penisa i stymulując go. Wsunął dłonie pod uda bruneta, czując w sobie jakieś niespodziewane pokłady nowej energii, nowych pragnień. Uniósł młodszego do góry, nie zwracając uwagi na dźwięk, jaki wydały klawisze pianina po zderzeniu z pośladkami Minho. Choi rozszerzył nogi i po chwili oplótł je wokół talii Jonghyuna.


-Oppa... Nie chcę czekać...


Wszystko działo się szybko. Jjong wbił się w Minho, czując, jak kręci mu się w głowie. Czuł niewyobrażalną ciepłotę i krążki mięśni oplatające ciasno jego penisa. Minho jęknął spazmatycznie przez ból, który promieniował przez całe jego ciało. Jonghyun znów go pocałował, chcąc rozproszyć jego myśli.


- Minho-ssi…


- Jonghyun-hyeong… Możesz się ruszyć..


Pchnięcia były głębokie i, z każdym kolejnym, coraz szybsze. Jęki ich obu mieszały się z dźwiękami wydawanymi przez pianino. Jonghyun czuł, jak drżą mu nogi, ale nie poddawał się, wbijając w ciało bruneta z coraz większym zapałem.


-O kurwa! J.Jjon... Hyeun... Tam! Błagam…Tam!


Jonghyun ponowił pchnięcia pod jednym konkretnym kątem, uderzając co chwilę w prostatę swojego dongsaeng’a. Minho jęczał coraz głośniej, jednocześnie nakręcając Jonghyuna jak nikt wcześniej. Jego ruchy były coraz szybsze, mimo że czuł, że już powoli opada z sił. Po jeszcze paru silnych pchnięciach opadł na ziemię, ciągnąc za sobą Minho. Byli tak blisko spełnienia, a równocześnie tak wykończeni.


Minho pchnął Blinga tak, by starszy położył się na panelach, i sam zaczął go ujeżdżać.


-Mi... Minho...


Brunet opuszczał się i unosił, ustawiając się tak, by penis Jjonga uderzał w jego prostatę. Szatyn zaś zaciskał mocno palce na biodrach Minho, wychodząc naprzeciw jego ruchom.


-Hyeong... Ja... Ja zaraz...


Bling uniósł się nieznacznie, podpierając się na łokciu jednej ręki, drugą łapiąc za przyrodzenie Minho. Brunet nadziewał się na niego coraz szybciej. Nie minęła chwila, jak obaj doszli z głośnym, przeciągłym jękiem.


Jonghyun opadł na podłogę, będąc niezdolnym do wykonania ruchu. Minho padł tuż obok niego, oddychając równie szybko. Przez moment dzielili tylko ciszę, uspokajając oddechy. Choi uniósł delikatnie głowę do góry, patrząc na szatyna. Ten w odpowiedzi tylko delikatnie złapał w palce podbródek bruneta i przysunął go do słodkiego pocałunku. Ich języki, leniwie po sobie przesuwające, wyrażały wszystko, co mieli do powiedzenia.



 *



 Chłopaki z niecierpliwością wpatrywali się w szefa, który ze zmarszczonymi brwiami czytał tekst napisanej przez Jonghyuna i Minho piosenki. Key przesunął wzrok po swoich przyjaciołach z zespołu. Jjong i Minho stali obok siebie, ramię w ramię, co chwilę zaczepiając wzajemnie o swoje palce. Kibum zawsze miał najsłabszy sen ze wszystkich. I był niemal w stu procentach pewny tego, co spowodowało wydawanie dziwnych dźwięków przez pianino w nocy.


Prezydent SM chrząknął. Całe SHINee wyprostowało się, patrząc na niego z uwagą.


- Ja... Hm... Piosenka jest… intrygująca. Nie wiem, co było waszą inspiracją, ale chyba nie chcę tego wiedzieć. Jednak nie wydaje mi się, żebyśmy ją wykorzystali. Chyba mam inny pomysł. Idźcie się spakować.


Chłopaki kiwnęli głowami i wyszli z biura szefa, kierując się prosto do samochodu.


- Kurczę.. - Taemin spojrzał smutno na swoich hyeong’ów.- Całą noc nad nią pracowaliście, a on i tak jej nie wziął. To okropne!


- Nie przejmuj się, Minnie!- Jjong delikatnie klepnął ramię maknae.- Najwidoczniej trzeba było ją dopracować.


- Ale...


- To naprawdę nic takiego, młody.- Minho uśmiechnął się ciepło do młodego Lee,
po chwili przesuwając swój wzrok na Jonghyuna.- Ja i hyeong możemy popracować razem nad nową. Co ty na to, oppa?


Jjong uśmiechnął się szelmowsko w stronę ciemnowłosego, przesuwając się i „przypadkiem” trącając jego stopę.


- Myślę, że to świetny pomysł, Minho.


Kibum, patrząc na nich, był już święcie przekonany, że naprawdę wie, co się dzieje między tą dwójką.






Wstęp

Annyeonghaseyo!

Do założenia bloga zbierałam się długo (nawet bardzo długo), aż w końcu po wielu namowach, walkach z Wenem i własnym lenistwem jest! Przedstawiam Wam moje nowo narodzone, kpopowe dzieciątko. ;3 
Na samym początku możecie spodziewać się historii ze Lśniącymi Chłopcami (wiem, wiem, jest ich pełno), ale z czasem pojawią się też i inne zespoły! ;P
Posty będę się starała wrzucać przynajmniej raz w tygodniu, choć niczego nie obiecuję.
Mam nadzieję, że moje wypociny przypadną komuś do gustu. ;)
Nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić wszystkich do lektury. ^^